niedziela, 2 czerwca 2013

Wiedźma wojny (2012)

Komona jest trzynastoletnią dziewczynką mieszkającą wraz z rodzicami w jednej z afrykańskich wiosek. Kiedy zostaje ona napadnięta przez buntowników, mieszkające w wiosce dzieci są zmuszone do zamordowania swoich rodziców. Wśród nich jest także Komona, która po tym wydarzeniu zostaje włączona do armii rebeliantów. Od tego momentu jej jedyną rodziną ma być broń służąca do zabijania wrogów. Podczas jednej z bitew, dziewczynce ukazują się duchy zmarłych rodziców, które ostrzegają ją przed wrogimi żołnierzami. Komona zostaje okrzyknięta wiedźmą wojny.

Już pierwsze minuty filmu skojarzyły mi się z "Bestiami z południowych krain". Podobnie, jak u Benha Zeitlina i w "Wiedźmie wojny" główną bohaterką i zarazem narratorem całej opowieści jest młoda dziewczynka. Dziecko, którego głos dobiega z offu, snuje tragiczną historię przedstawiając swój punkt widzenia dotyczący wszystkich strasznych wydarzeń, których była świadkiem. Wraz z nią odbyłem podróż przez zakamarki Czarnego Lądu, gdzie sceny jak najbardziej realnej przemocy i nędzy, jaka dotyka tamtejszych mieszkańców, mieszają się z nutą magicznego i odrealnionego świata. Wszystko to podane jest w sposób mocny, ale nie przesadzony. Nie ma w tym filmie taniego moralizatorstwa, kolejnej próby zwrócenia uwagi Zachodu. Reżyser w bardzo wyrazisty sposób ukazuje jak się żyje w tamtejszej rzeczywistości, w Afryce ogarniętej wojną domową, gdzie nawet najmłodsi zmuszani są do czynienia zła i odbierania życia innym ludziom.


Kilkuletnie dzieci dostają karabin do ręki w momencie, kiedy mają siłę go unieść. Od tej chwili przestają już być dziećmi. Zostają żołnierzami walczącymi za sprawę samozwańczego lidera, który zdecydował się podnieść bunt. Realia "dziecięcej" partyzantki zostały przedstawione w niesamowicie realistyczny sposób. W czasie napadu na wioskę, dziecko zostaje zmuszone do zamordowania swoich rodziców. Następnie zostaje włączone do armii rebeliantów, gdzie przechodzi szkolenie. Przez wiele miesięcy uczy się używać broni, strzelać i zabijać. Zostaje poddawane działaniu różnego rodzaju narkotycznym substancjom, po których często wywoływane są halucynacje. W ten sposób Komona zaczyna radzić sobie z wszechogarniającą wojną. Widzi duchy zmarłych rodziców, od których dostaje zadanie do wykonania. Będzie to dla niej jedna z motywacji do przetrwania, w innym wypadku duchy nie odejdą i będą ją nękać do samego końca. Wraz z przyjściem wojny, dziewczynka musi szybciej dorastać, a gwałt i ciąża w którą zachodzi sprawia, że obawy co do przyszłości stają się jeszcze większe. Nie wie czy pokocha dziecko, które przecież jest owocem przemocy i zła, które przyniosła ze sobą wojna. Obawia się o swoje uczucia, o to że nie będzie dobrą matką.

Zanim jednak dochodzi do gwałtu, ma oparcie w Magiku - niewiele starszym albinoskim chłopcu,  którego zaczyna darzyć uczuciami. Przez spory czas trwania filmu Zeitlin przedstawia miłosną historię dwójki młodych ludzi, którzy muszą walczyć o przetrwanie w świecie pełnym niebezpieczeństw. I chociaż walka o życie do najłatwiejszych nie należy, to reżyser za pomocą wplecenia do fabuły tamtejszych wierzeń i zwyczajów, w pewien sposób niweluje ciężar tematu, który w innym wypadku mógłby być zbytnio przytłaczający. Miłość to miłość i nawet różnice kulturowe nie sprawią, że stanie się ona inna niż w Europie czy Ameryce. Magik stara się wykonywać polecenia swojej luby, a najważniejszym zadaniem dla niego będzie nie tylko pomoc Komonie w przetrwaniu , ale także znalezienia białego koguta. Już od czasów antycznych to zwierze było uważane za symbol przezwyciężenie ciemności, w tym wypadku można doszukiwać się w nim także oddania i wytrwałości. W regionach afrykańskich, w którym ma miejsce akcja filmu, mężczyzna który chce zdobyć serce kobiety i ożenić się z nią, musi znaleźć właśnie białego koguta, aby potwierdzić swoje uczucia.


Kim Nguyen pomimo niezbyt wielkiego doświadczenia reżyserskiego, bardzo umiejętnie manewruje pomiędzy realizmem, a dziecięcą wyobraźnią. Ani przez chwilę nie widać w tym filmie jakiejś pretensjonalności, a brutalny naturalizm - brak jakichkolwiek perspektyw na lepsze jutro, wszechobecna nędza, rozpacz spowodowana wojną domową - sprawiał momentami wrażenie, jakbym miał do czynienia z filmem dokumentalnym. Reżyser postawił tym samym bardziej na siłę przekazu i na jego oddziaływanie na widza, na mnie. I chociaż jest to film pełen przemocy, to jest ona maskowana i w momentach, kiedy może być naprawdę gorąco i dojść do masakry. Unika tego, tak jakby nie chciał zrzucać na barki widza wszystkiego na raz. A szkoda, bo takie coś mogłoby sprawić, że ten obraz byłby jeszcze bardziej dosadny i przerażający. Nie chce wyjść na zwyrodnialca, po prostu uważam, że piekło na ziemi, które niewątpliwie znajduje się na Czarnym Lądzie, byłoby wtedy jeszcze bardziej przekonujące. Tak jak jednak napisałem na początku swojego tekstu - możliwe, że reżyser specjalnie zrezygnował z jeszcze bardziej drastycznego filmu, aby zbytnio nie zwracać uwagi Zachodu, który mógłby odebrać ten film, jako kolejną próbę wołania o pomoc dla państw afrykańskich ogarniętych wojną domową. Obraz z pewnością wart uwagi i zapoznania się z nim, nie wiem natomiast czy wart nominacji do Oscara. 

Tytuł oryginalny: Rebelle; Reżyser: Kim Nguyen; Scenariusz: Kim Nguyen; Obsada: Rachel Mwanza, Serge Kanyinda, Ralph Prosper, Alain Lino Mic Eli Bastien ; Kraj: Kanada; Rok produkcji: 2012

2 komentarze:

  1. Nie słyszałam wcześniej o tym filmie, więc postanowiłam sprawdzić co nieco i okazało się, że miał premierę ponad rok temu! Poza tym już sama recenzja wywołała we mnie wiele emocji, więc będę musiała przysiąść i obejrzeć...

    OdpowiedzUsuń
  2. Strasznie polowałam na ten film po tym jak wygrał na Camerimage'u. Obejrzałam go w końcu na AleKino jakiś czas temu i cóż, wizualnie to jeden wielki majstersztyk, piękne zdjęcia [duchy!], połączenie dwóch świat realnego z tym drugim odbywa się tu wyjątkowo sprawnie i przekonująco [czego nie mogę napisać o wspomnianych "Bestiach..."]. Co do tematyki... Smutna, ale podobnie jak wiele innych historii o dzieciach-żołnierzach. Cała wyjątkowość leży w płci narratorki - one rzadko dostają od kamery prawo głosu.
    Też nie wiem czy zasługiwała na nominację [choć z drugiej strony - ta historia jest skrojona pod te nagrody], ale na pewno warto to obejrzeć.

    OdpowiedzUsuń